=======================================

niedziela, 14 marca 2010

Dobra kobieta to martwa kobieta


"„Jak mogłaś mu to zrobić?”, „Czemu mścisz się na niewinnym człowieku?”, „Zawsze wiedziałem, że jesteś niezrównoważona, ale takiego zacietrzewienia się po tobie nie spodziewałem”, „Życie cię rozliczy, zła kobieto”, „Jesteś potworem, nie umiem tego inaczej nazwać”, „może kiedyś się opamiętasz i zobaczysz, ile krzywdy wyrządziłaś”, „idź na terapię, bo jesteś chora z nienawiści” – pisze do Marty jej były chłopak. Piszą tak również Tomka koledzy. Koleżanki także nie stygną w zapale smsowym i mailowym.

Co takiego strasznego zrobiła Marta? Odeszła od Tomka. Ich związek trwał 4 lata. Mają 3-letnią córkę.

Na pierwszy rzut oka byli cudowną parą. Młodzi, wykształceni, piękni, z „alternatywnego” środowiska, gdzie prawa człowieka są tyleż ważne, co oczywiste, a Manifa to coroczny obowiązek i towarzyska przyjemność, bo co krok spotykali na niej znajomych. Kiedy Marta zaszła w zaplanowaną ciążę, Tomek był taki troskliwy. Dzwonił co chwila, podwoził ją samochodem do pracy, wszystkim opowiadał, rozanielony, jak przygotowuje się do roli taty. Zamieszkali w M4 w centrum Warszawy. Tomek dużo zarabiał, Marta pracowała w fundacji ekologicznej. Często odwiedzali ich przyjaciele. Głównie Tomka.

Bo Tomek niechętnie widywał przyjaciół Marty. Marcie na ich temat opowiadał złe rzeczy. Mówił, że zadaje się z głupszymi od siebie, że po co Marcie inni ludzie, skoro ma jego, że Elka jest interesowna, a Tymek tak naprawdę ją podrywa. Zrażał ich do siebie, więc coraz rzadziej przychodzili, coraz częściej czuli się źle widziani.

Te Tomka podwózki, przyjeżdżanie po Martę znienacka pod uczelnię, częste telefony miały na celu kontrolę, bo Tomek – sądząc po sobie – bał się, że Marta go zdradza. Obsesję swoją uważał za racjonalne podejrzenia, te zaś za wystarczający powód, by grzebać w Marty komórce, czytać jej maile, rozpytywać w jej pracy. Kiedy coś się Tomkowi w zachowaniu Marty nie podobało - np. że poszła na imprezę bez niego, zdecydowała się studiować drugi kierunek, nie używała perfum, które jej kupił na urodziny – wypraszał ją. Wyrzucał z domu. Bo mieszkanie było kupione przez jego rodziców, zapisane na jego nazwisko. Mówił Marcie, że bez niego sobie nie poradzi. Gdy protestowała, nazywał ją „żałosną dziewczynką”. Gdy kłótnie eskalowały, Tomek, w zależności od nastroju, groził samobójstwem, rzucał w Martę butami, powtarzał, że po ciąży zrobiła się brzydka i gruba albo brał na ręce córkę i ze słodkim uśmiechem mówił jej: „tato nie pozwoli, żeby takie ścierwo jak twoja mamusia się tobą zajmowało”.

Sam zajmował się córką jedynie na oczach gości. Wtedy był wzorowym tatusiem. Tatusiem jak z podręcznika, jak z książki o partnerskim związku, jak z bajki po prostu. Opowiadał o jej kupkach i siuśkach z oczami zamglonymi miłością, głaskał Martę po głowie rozmodlony do swojej gromadki, w dobrze dobranych momentach deklarował przyjaciołom: „one są najlepszym, co mi się w życiu przytrafiło”. O tym, że Tomek wstaje około południa, nie lubi dziecka przewinąć, nie potrafi położyć spać i nie wie, na co córka jest uczulona, goście nie wiedzieli. Nie wiedzieli także, że gdy Tomek jest w paskudnym nastroju, a mała marudzi, mówi Marcie: „To twoje dziecko, więc się nim zajmij. Ja go nie chciałem”." - to fragment ciekawego tekstu Anny Zawadzkiej, którego lekturę polecam.
zdjęcie pochodzi ze strony adbuzeedo

1 komentarz:

  1. Plakaty społeczne uważam za bardzo cenną inicjatywę. Popieram. Nasze rodzime "za słone zupy" i te j.w. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za odwiedziny i wpisy. Opublikuję wszystkie, z wyjątkiem tych, które będą miały charakter obraźliwy czy ogólnie rynsztokowy - co mam nadzieję się nie zdarzy. Pozdrawiam Was serdecznie