=======================================

środa, 17 marca 2010

Czy ustawa zabierze nam dzieci?



Na wielu forach i blogach trwa na ten temat dyskusja, nieraz rzeczowa - jak np. na forum Duża Rodzina czasami z lekka histeryczna, wskazująca na niezrozumienie bądź nieznajomość tematu. Psychoza wywoływana jest często przez nieprawdziwe, pełne manipulacji informacje, także prasowe, o dramatycznych tytułach typu "Państwo odbiera nam dzieci!!!".
Roztaczane są orwellowskie wizje wszechogarniającej inwigilacji, w myśl której w każdym domu będzie podsłuch i kamera, a oszalałe z rozpaczy matki będą boso biegać za stodołę, tuląc w objęciach dziecko - aby uciec przed goniącym je, rozszalałym z nienawiści pracownikiem socjalnym, który to dziecko chce im zabrać. Wizja przerażająca i... absurdalna.
Skąd się bierze?
Być może niejasny jest zakres i sens proponowanych zmian w dotychczasowej ustawie oraz powody, dla których te zmiany są proponowane. Więc wszystkim tym, którzy chcą wiedzieć, co naprawdę zawierają poprawki do ustawy, załączam poniższe materiały:

Poprawki do ustawy wniosą
(przytaczam fragment listu 78 organizacji społecznych i instytucji pomagających na co dzień ofiarom przemocy domowej, za Fundacją Dzieci Niczyje):

"• zakaz zbliżania sprawcy do ofiar już na etapie bezpośredniej interwencji policji po stwierdzeniu zaistnienia aktów przemocy;

nakaz opuszczenia przez sprawcę wspólnie zajmowanego lokalu, tak aby ofiara (w ponad 80% przypadków mająca pod opieką dzieci i osoby starsze czy niepełnosprawne) mogła pozostać w miejscu dotychczasowego zamieszkania, a nie musiała uciekać do schroniska dla ofiar, często bardzo odległego od jej miejsca pracy, szkół i przedszkoli dzieci;

zapis regulujący współpracę przedstawicieli różnych służb i instytucji w szczególnie trudnych przypadkach przemocy w rodzinie. Wiele ofiar przemocy musi wielokrotnie powtarzać opis swoich dramatycznych przeżyć w kolejnych instytucjach – na policji, w prokuraturze, sądzie, OPS-ie, poradni psychologicznej, placówce służby zdrowia itd. Zapis umożliwiający współpracę grup interdyscyplinarnych zdejmie z osoby pokrzywdzonej konieczność koordynowania proponowanych przez różne instytucje planów pomocy;

• jasno i bezpośrednio sformułowany zapis zakazujący przemocy wobec dzieci - i choć nie rodzi on skutków karnych to jest wyraźnym sygnałem, że przemoc wobec dzieci ze strony dorosłych nie jest akceptowana w Polsce;

bezpłatną obdukcję lekarską, co bardzo wzmocni dowody niezbędne w procesach sądowych. Dziś odpłatność tego świadczenia często stanowi barierę na drodze osób pokrzywdzonych do dochodzenia swoich praw i wychodzenia z przemocy;

• wreszcie obowiązek uchwalania i realizowania programów przeciwdziałania przemocy i ochrony ofiar przemocy w środowiskach lokalnych czyli tych najbliższych społeczeństwu."

Szczegółowo i bardzo merytorycznie o ustawie traktuje tekst Ewy Winnickiej w Polityce pt. "Komu można zabrać dziecko?".

Tu zaś bardzo ciekawy tekst w Tygodniku Powszechnym, pokazujący przemoc domową nieco odmiennie od stereotypu: "Pamiętaj, że nic nie znaczysz"

oraz tekst z Rzeczpospolitej Dariusza Rosiaka pt. "Bicie dzieci, bicie piany".

5 komentarzy:

  1. Temat rzeka. Nie da się wyrazić swojego zdania w krótkim poście.
    Rzecz najważniejsza polega na tym, że nie bardzo jestem pewna, jak będzie egzekwowane prawo i jacy ludzie zajmą się jego wykonaniem i egzekwowaniem.
    W ideologicznym ujęciu, prawo jest po to, aby ludzie mogli czuć się bezpiecznie, aby wiedzieli, co im wolno, a za co zostaną ukarani. Prawo nakazuje obowiązki i daje przywileje- rzecz oczywista.
    I myślę, że choćby wymyślono najbardziej mądre prawo, to za mało wagi przykłada się do części wykonawczej. Bo stworzenie prawa, to dopiero początek.
    Myślę, że przeciwnicy boją się nie samego prawa, a tego, kto i jak będzie je interpretował i wykonywał, z jaką odpowiedzialnością i czy w ogóle będzie odpowiadał za błędy.
    Nie wątpię w dobre intencje obu stron.
    W rzeczywistości, wiemy jak jest. Wiemy ile tragedii dzieje się w domach i rodzinach z racji kulejącego aparatu wykonawczego i egzekucyjnego. Nawet nie policzymy ludzi niesprawiedliwie traktowanych i osądzanych, z racji tegoż samego.
    Bardzo smuci mnie to wszystko, jestem taką niepoprawną odklejoną idealistką.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, każde działanie ludzkie, więc i działanie policjanta, sędziego czy pracownika socjalnego obarczone może być błędem. Ale przecież nie likwidujemy z tego powodu kodeksu karnego :)
    A tu chodzi o takie fundamentalne rzeczy, które postulowano już od tak dawna - a dyskusja toczy się wokół jakichś wymyślonych, absurdalnych problemów w ogóle nieistniejących. Z zupełnym zamknięciem oczu na cierpienie tylu dzieci, kobiet. Dla mnie to jest najsmutniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś z życia, przy aktualnych przepisach - opowiedziała mi to osobiście pół roku temu dziewczyna pracująca w jednym z Domów Dziecka w Warszawie, który jednocześnie pelni rolę calodobowej 'placówki interwencyjnej'
    Młode małżeństwo n o r m a l n e kupiło sobie pierwszy samochód, zaprosili znajomych na kolację, aby to "oblać". Pora była taka, że dzieci już spały, a oni usiedli do stołu. Oprócz jedzenia był alkohol, śmiech, rozmowy (lato, otwart okna)...Coś przeszkadzało sąsiadom. Wezwali policję w celu interwencji "bo tam chleją, burdy robią, a dzieci na to patrzą".
    Jak szczegółowo wyglądała interwencja nie wiem, ale dzieci zabrano i przewieziono do Domu Dziecka!!! Szok!!! Dlaczego? Co się stało?
    Dziewczyna tam pracująco (od kikunastu lat) miała dyżur - potrafi ocenić z jakiej rodziny trafiają do niej maluchy. Te były zdezorientowane, ale w dobrej kondycji - nic złego nigdy ich nie spotkało, dopiero teraz oderwanie od rodziców. Przeszły testy, obserwacje - wszystko ok.
    Rodzice mogli je odebrać dopiero po 2 dniach! Tak zrozpaczonego ojca znajoma nie widziała nigdy w życiu. On dojdzie do siebie, a dzici?

    Sama jestem wyczulona nawet na podniesiony ton glosu matki, ktora przy mnie rozmawia (?) z dzieckiem. Kiedy widzę płaczącego malucha obserwuję jego opiekunów - jak się zachowują - aby w każdej chwili zaatakować. Tak! Najnormalniej w świecie zwracam uwagę!
    Ale wiem, gdzie są granice. Dziecko może płakać, a matka/ojciec mogą się zdenerwować...
    Znalazłam dziecko, odprowadziłam do plotkującej z koleżanką matki, ktora nawet nie zwróciła uwagi, że maluch jest już na innym podwórku. Jednak nie wzywałam straży, policji, prokuratora!

    Doskonały tytuł bloga. Kilka razy dziennie zadaję sobie pytanie - "gdzie ja żyję?

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, trafiłaś w sedno, Joanno - "przy obecnych przepisach". Dziś tez każdy może donieść albo wezwać policję. I czasem, pewnie, zdarzy się złośliwy sąsiad, jak w życiu. Tylko zupełnie nie rozumiem, jaki jest związek między proponowanymi w ustawie zmianami, a gwałtownym przyrostem złośliwych sąsiadów, żon i dzieci :)
    Rzeczywiście teraz jest tak, że na wezwanie przyjeżdża policja i odstawia do pogotowia opiekuńczego dzieciaka - nic innego nie może zrobić. Stąd idea, aby w sytuacjach krytycznych - typu: bose dziecko w środku nocy na ulicy, a starzy zachlani - interweniował pracownik socjalny, który tą rodziną się zajmuje i ją zna. Miałby obowiązek w takiej sytuacji zawieźć dziecko w pierwszej kolejności do kogoś z krewnych, w drugiej - do rodziny zastępczej z rejonu. I - co ważne - nie może podjąć takiej decyzji w pojedynkę, musi towarzyszyć temu jeszcze albo lekarz, albo policjant. A w ciągu 48 h musi zawiadomić sąd rodzinny, który podejmie decyzję, co dalej. Mnie to wydaje się wyjątkowo rozsądne. I nie wiem, czym godzi w polska rodzinę...

    A pytanie tytułowe? Też je sobie często zadaję - ostatnio nawet częściej niż zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I w tym miejscu, po przeczytaniu Twoich słów chciałabym uśmiechnąć się... Ale jakoś tak ciężko mi...

    Pozdrawiam :)
    I wracam do nowego posta

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za odwiedziny i wpisy. Opublikuję wszystkie, z wyjątkiem tych, które będą miały charakter obraźliwy czy ogólnie rynsztokowy - co mam nadzieję się nie zdarzy. Pozdrawiam Was serdecznie